Dzień Papieski, który już na trwałe wpisany jest w polski kalendarz, w tym roku obchodzony jest pod hasłem: „miłosierdzie”. Przypominając o tym słowie-kluczu, Kanclerz PWSZ Franciszek Tereszkiewicz inaugurował sesję naukową, która połączyła cześć dla dziedzictwa Jana Pawła II z tysiąc pięćdziesiątą rocznicą chrztu Polski poprzez odwołanie się do cytatu z dzieła wielkiego papieża-rodaka „Pamięć i tożsamość”:
„Mówiąc bowiem o chrzcie, nie mamy na myśli tylko sakramentu chrześcijańskiej inicjacji przyjętego przez pierwszego historycznego władcę Polski, ale też wydarzenie, które było decydujące dla powstania narodu i dla kształtowania się jego chrześcijańskiej tożsamości.” Wiadomo, w jakim stopniu zadecydowało to o ukierunkowaniu kultury tego słowiańskiego ludu żyjącego nad brzegami Wisły… Odmienne ukierunkowanie miała kultura innych ludów słowiańskich, do których orędzie chrześcijańskie dotarło przez Ruś, która przyjęła chrzest z rąk misjonarzy z Konstantynopola. Do dziś trwa w rodzinie narodów słowiańskich to rozróżnienie, znacząc duchowe granice ojczyzn i kultur.”
Poszukując sensu tych słów, Franciszek Tereszkiewicz wydobył znaczenie aktu przyjęcia nowej religii dla pojmowania własnej dziejowej i duchowej tożsamości narodu, który włączając się do rodziny chrześcijańskiej, dokonał nie tylko aktu politycznego określenia siebie, ale też przyjął nową filozofię władzy i nową kulturę. Jednocześnie Kanclerz osadził tamten historyczny akt w dziejach Europy środkowej, której chrystianizacja następowała kilkoma drogami i jako proces dziejowy objęła kilka wieków, stawiając przed badaczami wiele znaków zapytania. Dlatego właśnie uczestnicy sesji stanęli przed zadaniem opisania naszej historii w świetle chrystianizacji krajów sąsiednich: Rusi Kijowskiej, Węgier, Czech i Moraw.
Prof. dr hab. Stanisława Koziara rozpoczął wystąpienie od cytatu z Ewangelii św. Jana w języku starocerkiewnosłowiańskim, a więc w języku słowiańskim, którym mówiono zanim słowiańszczyzna podzieliła się na wiele grup językowych. Sprawa języka, którym głoszono Dobrą Nowinę na naszych terenach jest sprawą nader istotną, przekonywał Profesor, jeśli spojrzeć na mapę Europy w połowie wieku X, wyraźnie wynika z niej, że państwo Mieszka I nie obejmowało Małopolski i Śląska, które znajdowały się w granicach państwa czeskiego, a wcześniej morawskiego, z którym związana była misja chrystianizacyjna Cyryla i Metodego. W spisanym jeszcze w IX wieku „Życiorysie Metodego” szczególną uwagę badaczy przykuł urywek sugerujący możliwość przyjęcia przez władcę Polski chrztu właśnie z rąk tego świętego. Prelegent, relacjonując dzieje sporu filologicznego i historycznego, który szczególnego znaczenia nabrał w kontekście tysiąclecia chrztu Polski, wskazał z jednej strony na brak źródeł mogących przesądzić rację jednej ze stron, ale zarazem na niepodważalne przenikanie obrządku metodiańskiego na tereny polskie, poświadczone licznymi zabytkami językowymi i pozostałościami kultury materialnej. Spór ten, nierozstrzygnięty i nierozstrzygalny, dziś należy do historii nauki i jako taki nie wzbudza nowych impulsów badawczych, o ile nie pojawią się nowe argumenty materiałowe. Znalazł on jednak trwałe miejsce w refleksji nad tożsamością naszego regionu, gdyż objawia on ekumeniczną naturę procesu chrystianizacji narodów słowiańskich. Duchowy wymiar tych zdarzeń podkreślał Jan Paweł II, który ogłosił świętych Cyryla i Metodego patronami Europy.
Wątek ten podjął prof. dr hab. Grzegorz Przebinda, Rektor PWSZ im. Stanisława Pigonia, który przedstawiając chrzest Rusi Kijowskiej, wskazał na znaczenie dostępnych źródeł dla badania tego procesu, których natura każe czasami określać wczesne dzieje narodów słowiańskich jako dzieje bajeczne. Wśród wielu podań, legend i kronik Profesor wyróżnił pisaną w języku starocerkiewnosłowiańskim „Powieść minionych lat”, która przekazuje opis chrztu władcy Rusi Kijowskiej Włodzimierza w 988 roku. Charakteryzując dalszy przebieg chrystianizacji państwa wschodnich Słowian prof. dr hab. Grzegorz Przebinda wskazywał na fakty, które tamtą historyczną decyzję władcy pozwalają uznać za dziedzictwo przynajmniej trzech, współczesnych narodów: Białorusinów, Rosjan i Ukraińców. Zgromadzone tu argumenty były serią krótkich szkiców z podróży po zabytkach z czasów Rusi Kijowskiej, które dziś rozsiane są po terenach wymienionych państw, czego symbolem mogą być trzy wczesnochrześcijańskie świątynie pod wezwaniem świętej Sofii: w Kijowie, Nowogrodzie Wielkim i w Połocku. Dziedzictwo chrztu Rusi Kijowskiej mogło by się wydawać częścią wspólną, dobrem, które łączy odrębne dziś narody, o czym Jan Paweł II mówił wielokrotnie jako o chrześcijańskim fundamencie solidarności kontynentu. Jeśli dzieje się inaczej, o czym świadczą próby zawłaszczania, brania na wyłączność elementów tego dziedzictwa, jak ma to miejsce na przykład w związku z budową, z inicjatywy W. Putina, pomnika Włodzimierza Wielkiego w Moskwie, to łamana jest fundamentalna zasada chrześcijaństwa, które ma łączyć, a nie dzielić narody Europy. Odnosi się to także do Polski, która przez wiele wieków była krajem wieloetnicznym i właściwie od zawsze w swych granicach mieściła spadkobierców owego sakramentu udzielonego Włodzimierzowi Wielkiemu. Z tego punktu widzenia używanie nazwy Polska na miejsce zamieszkania tylu różnych narodów w pewnym sensie również zawłaszcza na rzecz jednej nacji bogactwo wielokulturowej Rzeczypospolitej.
W kolejnym wystąpieniu prof. dr hab. Stanisław Sroka objął spojrzeniem historię Węgier, których chrzest otworzył drogę procesowi chrystianizacji udokumentowanej lepiej niż dzieje narodzin Polski Piastów. Okazuje się bowiem, że oczywistość pierwszej historycznej daty w dziejach naszego kraju jest myląca: nie wiadomo gdzie chrzest Mieszka miał miejsce, kto go udzielił, jaki był udział czeskiej księżniczki w tej ceremonii. Historia Węgier może stanowić dla badaczy naszej historii inspirującą analogię wyjaśniającą naturę procesu chrystianizacji. Węgrzy swą historię liczą od 896 roku, czyli od pojawienia się w Europie pierwszych plemion madziarskich przybywających z Uralu. Lud wojowniczy, słynny z dzikości wojowników siał postrach w ówczesnej Europie, najazdy Madziarów docierały do Włoch, Niemiec a nawet Francji. Dopiero po klęsce na Lechowym Polu wojowniczy naród znalazł się w orbicie oddziaływania misyjnego i w 962 roku poprosili papiestwo o chrzest. Posłani do Rzymu posłowie nie dotarli tam jednak, gdyż zostali pojmani przez cesarza Ottona, który pragnął odebrać Rzymowi zaszczyt ochrzczenia tego narodu i tym samym zyskać wpływ na jego władców. Niepowodzeniem skończyła się też misja św. Wojciecha, który prawdopodobnie przebywał na Węgrzech w 966 roku. I dopiero druga misja przynosi skutek: Węgrzy przyjmują chrześcijaństwo z rąk niemieckiego misjonarza Brunona z Sankt Gallen, który w 974 roku i roku kolejnym ochrzcił pięć tysięcy Węgrów. Mimo – zdawałoby się – masowego przechodzenia na nową wiarę, do Madziarów trafiają kolejne misje: w 1006 Brunona z Kwerfurtu i Świętego Gellerta, który ginie w czasie powstania antychrześcijańskiego zrzucony ze skały w 1046 roku, stając się pierwszym węgierskim męczennikiem.
Nieco inaczej wyglądała historia przyjmowania chrześcijaństwa przez Czechy, o której mówił prof. nadzw. dr hab. Krzysztof Polek. Nasi południowi sąsiedzi utrzymywali kontakty z Niemcami i sporo zawdzięczali misji świętych Cyryla i Metodego, dlatego ich droga do chrześcijaństwa rozpoczęła się wcześniej: w 845 roku czternastu książąt czeskich przyjęło w Ratyzbonie wiarę chrześcijańską. Był to jednak akt osobisty, a nie chrystianizacja kraju, choć wśród ochrzczonych znajdował się Bożywoj i jego żona Ludmiła, którzy sprowadzili z sobą do Czech pierwszych misjonarzy i postawili w Levym Hradcu pierwszy kościół. Od tego zdarzenia do powstania biskupstwa w Pradze minęło jednak aż sto lat, które wypełniło powolne budowanie społeczności chrześcijańskiej w państwie Przemyślidów. Historię tego okresu prelegent ilustrował obrazami powstających osad i kościołów, zdjęciami monet i starych ksiąg, detali drzwi gnieźnieńskich i badań archeologicznych. Konkluzja z tej podróży po dawnych dziejach Czech może wydawać się zaskakująca: trudno mówić o chrzcie Czech jako określonym momencie w dziejach, warto natomiast badać długi proces chrystianizacji kraju.
Dwa ostatnie wystąpienia ukazywały postępy chrystianizacji u naszych sąsiadów, których historia może podpowiadać naszej wyobraźni jak proces ten przebiegał w kraju Piastów. Czy chrzest Polski w 966 roku był – jak w Czechach – aktem osobistym dworu Mieszka I? Na ile pociągnął za sobą masowe nawracanie całego narodu, jak miało to miejsce na Węgrzech? Pytania te odbijają problemy, które postawili pierwsi prelegenci: Jakie źródła ma nasza chrześcijańska tożsamość, jaki wkład mieli w nią święci misjonarze Słowian Cyryl i Metody, ile zawdzięczamy tradycji wschodniego chrześcijaństwa? Nauczanie Jana Pawła II wydaje się udzielać pewnego wyjaśnienia – proces chrystianizacji, choćby w szczegółach nieznany, stał się początkiem naszej pamięci historycznej i tożsamości nie tylko narodowej, ale też europejskiej i jako taki służy budowaniu więzi solidarności ponad interesami politycznymi.
(dr Wojciech Gruchała)